NORWEGIA

Norwegia ( sierpien 2015)

Miało być bez dzieci , na krótko ,na full spontan, na dziko i najlepiej z przygodami bo tylko tak wg. nas można explorować nowe miejsca .. Zero planowania ,zero kalkulowania...      I tak było..:)
Norwegia - kraj określany jako drogi, o dziwnych zwyczajach, zamkniętych w sobie mieszkańcach i  nadzwyczajnie piękny.  Chcieliśmy sprawdzić wszystko naraz w 48 h. Jakoś nigdy nas tam nie było więc kusiło bardzo.. Świadomie nie chcieliśmy jechać do OSLO więc padło na sam środek trasy z lotniska do OSlO , na niezbadane i  trochę zapomniane przez turystów MOSS i wyspę Jeloa.


Start godz 20:00  z Airport Rzeszow tym razem... Dwa nasze małe plecaczki ze śpiworem  przy torbach wypchanych świeżym mięsem naszych rodaków udających się do pracy wyglądały skromnie..Myślimy sobie , cóż -  tak czy tak pewnie kiedyś czeka nas wyjazd za pracą do lepszych krajów i na targanie parówek z Biedronki mamy jeszcze chwile czasu (takie mamy czasy , a Rainair równie dobrze mógłby zmienić nazwę na Airpolishemigrate.
Lądujemy o 22 i miłe zaskoczenie, ciemno ale cieplutko- pełny księżyc, dobry znak.

 Do centrum Moss 15 km więc postanawiamy przejść się trochę w kierunku miasta .. Ktoś by pomyślał - idą uchodźcy wzdłuż drogi do lepszego świata...ale to nie tak....( to było jakoś  3 tyg przed falą emigracji w tv) Po 3 km marszu zatrzymuje się się przed nami samochód tzn. wrak samochodu ( chyba z Niemiec ale odkupiony przez handlarza z Polski z historią chyba  w Burkna Faso) Otwierają się drzwi a w nim afganochińczyk i argentynoamerykanka z Kalifornii. Czy Was podrzucić gdzieś???  Of course!!! Jedziemy dalej , gadamy o podróżach i życiu  ....o 23:00 wyrzucają nas na rondzie w Moss... Miasto śpi, idziemy w kierunku oświetlonego portu, przyjdziemy tu za dnia, czas na szukanie noclegu...  Szukamy hotelu, oczywiście interesuje nasz powyżej 6*. Po godzinie szukania w ciemnościach rozbijamy nasz hotel w lesie całkiem blisko centrum. jest 24:00 - Gwiazd miliony....Twardo bo twardo ale było całkieim przyjemnie w nocy...
Wyspa Jeloya


O 6: 30 jesteśmy już na nogach. Idziemy w kierunku morza coś przekąsić...
Pogoda idealna, widoczki piękne, dzień zapowiada się dobrze...  Idziemy z plecakami i mija nas Sw Mikołaj w klapkach i szlafroku...ale jazda..Gość idzie się kąpać w morzu !!!- rzucamy krótko do siebie.... Coś nas tknęło i zawracamy za nim by to zobaczyć.  Krótka rozmowa i lądujemy u sw Mikołaja na tarasie jego domu z widokiem na morze. Na stole kawa ,My i sw Mikołaj z żoną. Przesympatyczne norweskie małżeństwo, które po kawie proponuje nam wspólny rejs ich motorówką wokół wyspy. Rzucenie kotwicy w zatoce , krótki lunch, historia całej wyspy i po 2 godz rejsu jestemy z powrotem w ich domu. Ale co będziecie teraz robić??? pada pytanie... Może chcecie rowery by zwiedzić sobie miasto i wyspe...?? Nie musieli powtarzać dwa razy...... Trip rowerami po wyspie i Moss zakończył się piwkiem w tawernie.( 50 zł za szklanke piwa ..bolało strasznie!!! Ale co po rowerach...??? Słuchajcie ,dziś  grilujemy sobie trochę i będzie  Łóś wieczorem - pada kolejne zaproszenie...  I tak do północy przy Łosiu i winku siedzimy i gadamy o Norwegii , Polsce ,rybach ,dzieciach i pogodzie....

48 h i tyle wrażeń.... Świetna ta Norwegia..Na pewno tam kiedyś wrócimy.:)


Ewa i nasz sw .Mikołaj

Port w Moss

Nasz wypaśny hotel..



1 komentarz: